Dziecko w wirtualnym świecie - Mamywsieci.pl
Teraz czytasz...
Dziecko w wirtualnym świecie

Planer na Dobry Rok

Dziecko w wirtualnym świecie

Pandemia zmusiła nasze dzieci do wielogodzinnego spędzania czasu przed komputerem. W sieci nie tylko się uczą, ale też rozmawiają z rówieśnikami i spędzają czas wolny. To nakazuje zadać pytania dotyczące miejsca najmłodszych w wirtualnym świecie. Czy gry mogą być kartą przetargową? Od kiedy dziecko może spędzać wolny czas przed telewizorem? I czy komputer to samo zło? O tym rozmawiam z psychologiem dziecięcym Anitą Janeczek-Romanowską.

 

Kiedy dziecko może zacząć grać w gry komputerowe?

Anita Janeczek-Romanowska*: Pytasz o oficjalne zalecenia?

Tak.

Jeśli chodzi o kryteria wiekowe, to Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, aby dzieci do drugich urodzin nie używały ekranów w ogóle. Dzieci przed piątymi urodzinami według tych wytycznych nie powinny spędzać przed ekranem więcej niż godzinę dziennie. Musimy przy tym pamiętać, że ekran to też bajki w telewizji. Kryterium wieku wydaje się być więc jasno określone, ale to nie jest tak, że tylko ono ważne.

Nie oszukujemy się. Zalecenia zaleceniami, ale niekiedy ratujemy się włączeniem bajki czy daniem telefonu kilkulatkowi na parę minut.

Właśnie o tym mówię. Wprowadzając temat gier, bajek i ekranów, warto zdawać sobie sprawę z funkcji, jaką miałyby one pełnić w życiu dziecka i całej rodziny. Czy chodzi nam o to, żeby dziecku uatrakcyjniać w jakiś sposób zabawę i edukację, np. pokazując mu filmiki z odgłosami zwierząt albo puszczając piosenki z teledyskami? Czy może ekran, gra, bajka są pewnego rodzaju dodatkową parą rąk, która “opiekuje się” dzieckiem, kiedy my robimy coś innego?

Pytanie mogłoby więc brzmieć, nie od kiedy dzieci mogą zacząć grać, ale do czego chcemy te gry wykorzystać, do czego one miałyby nam w codzienności służyć?

Odpowiedzi nie muszą być z kategorii “to dobre, a tamto nie”. Powinny raczej wskazywać nam te miejsca, w których mamy potrzeby albo trudności – czy po prostu chcemy dziecku podać inne treści, czy jednak to my jesteśmy przeciążeni i brakuje nam wsparcia. Mając to rozeznanie, możemy próbować ocenić, czy faktycznie to właśnie gry są strategią, po którą chcemy sięgnąć.

A czy zupełne odcięcie dziecka od ekranów jest możliwe? Nie myślę tu o dwulatku, który nie ogląda bajki, tylko o siedmiolatku, który nie ma dostępu do nowych technologii.

Możliwe jest, ale wraca pytanie o cel. Czy chcemy to zrobić, bo chcemy dziecko przed czymś chronić? A może sami żyjemy tak, że tych ekranów nie potrzebujemy i świadomie z nich rezygnujemy? Czy może się czegoś obawiamy? Tych pytań jest bardzo dużo. Trzeba się więc zastanowić, o co nam chodzi, czego potrzebujemy i o chcemy zadbać, podejmując taką decyzję. Często rodzice tak naprawdę nie rezygnują z dostępu do ekranów, ale wydłużają w czasie moment rozpoczęcia kontaktu z technologiami.

Myślę, że wielu rodziców boi się uzależnienia od gier czy mediów społecznościowych. Jakie zachowania powinny wzbudzić naszą czujność?

To jest trudne pytanie, bo objawy uzależnienia będą różne u różnych dzieci, w zależności od ich indywidualnych potrzeb, kontekstu, ale też wieku. Objawy alarmujące to pogorszenie funkcjonowania i jakości życia w kilku obszarach. Badania z 25 europejskich krajów mówią o obniżeniu czasu i jakości snu, dyskomforcie w sytuacji ograniczenia dostępu, podwyższonym poziomie pobudzenia, który może manifestować się płaczliwością, rozdrażnieniem, niekiedy też agresją albo ograniczeniem relacji towarzyskich.

Ale to nie jest tak, że niekiedy sami nadajemy ekranom atrakcyjności? Myślę tu choćby o grze komputerowej jako karcie przetargowej: coś przeskrobiesz, nie możesz grać. To dobre rozwiązanie?

Na pewno możliwe, bo w wielu domach pewnie takie rozwiązanie się stosuje. A czy to dobry pomysł? Wątpię. Po pierwsze temat kar i nagród jest na tyle szeroki, że potrzebowałybyśmy drugiej rozmowy (śmiech).

To, co jednak jest tu istotne, to budowanie wokół gier narracji atrakcyjności i napięcia jednocześnie. W wielu domach to jest przywilej i to rodzice decydują, kiedy ten przywilej odebrać. Mnie bliższe jest sprawdzanie, dlaczego te gry stały się takie ważne. Co dziecku dają? Jakie funkcje zaspokajają, a co za tym idzie – co tak naprawdę dziecko zyskuje/traci, kiedy gra w gry w nagrodę albo za karę.

Skupiamy się tak naprawdę na negatywnych aspektach korzystania dzieci z nowoczesnych technologii. A przecież my, dorośli, nie wyobrażamy sobie bez nich życia. Czy dostęp dziecka do komputera ma jakieś zalety?

Świetnie, że o to pytasz, bo faktycznie jest tak, że obrałyśmy w tej rozmowie kierunek, by pokazać niebezpieczeństwa związane z ekranami. Trzeba więc wyraźnie zaznaczyć, że gry mogą być strategią na wiele potrzeb, np. kreatywności, rozwoju, kontaktu, relacji.

Współczesne dzieci potrafią poruszać się po grach jak po równoległej rzeczywistości. Często to tam mogą spotkać się online z kolegą z klasy, co w epidemii ma dodatkowy wymiar. Ale też tam mogą poznawać i oswajać temat mocy, zwycięstwa, przegranej, strat itd.

To co ważne, a rzadko pojawia się w dyskusjach, to fakt, że gry mogą być dodatkiem do czasu rodzinnego. To nie musi być tak, że granie jest równoznaczne z samotnością dziecka przed ekranem. Często to właśnie rodzice mogą, a w przypadku małych dzieci jest to wskazane, być przewodnikami po danej grze, ale też kompanami, jeśli taka forma rozrywki ma szansę dać nam bliskość, relaks i dobrą zabawę.

Zobacz także
Rodzeństwo: starszy brat z noworodkiem

Żyjemy w takich czasach, że nie jest dobrze wpadać w pułapkę ocen 0:1, czyli “gry i ekrany to wyłączne zło” albo “grajmy bez limitu i na całego”. Możemy być wsparciem dla dzieci w tym wirtualnym świecie, który nie musi przy tym wypierać tego realnego, albo go ubogacać.

Rozmawiamy w czasach, kiedy nasze dzieci są zmuszone do wielogodzinnego siedzenia przed komputerem. Wymusza to na nich nauka zdalna. Czy są już jakieś dane, które pokazują, jakie niesie to ze sobą konsekwencje?

Mamy już pierwsze doniesienia, które koncentrują się na różnych aspektach, wśród których najmocniej mówi się o samotności i deficycie relacji społecznych. Ale dla wielu dzieci nauka w domu jest czasem redukcji pewnych „placówkowych” stresorów, presji czasu, porannego wstawania, takich zadań z listy “do zrobienia”.

Doniesienia z badań uwzględniają wiele czynników, ale tym wspólnym mianownikiem jest osatmotnienie. Relacje rówieśnicze, społeczne na pewien sposób są zaspokojone online, ale brakuje w tym pewnego przepływu i pewnych niuansów, które są możliwe wyłącznie w relacjach na żywo. Dodatkowo z online’ów łatwiej zniknąć, wyłączyć kamerę, co ma i plusy, i minusy.

Nie możemy też zapominać o tym, że dzieci i młodzież są częścią rodzin, a w tych niekiedy bywa bardzo trudno. Raport Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, który powstał po marcowym lockdownie wskazywał na to, że 27% ankietowanych nastolatków zamkniętych wówczas w domach doświadczało przemocy, a 9% nie miało nawet jednej osoby, do której mogłyby się zwrócić po wsparcie. 63% nastolatków jako największy problem wskazywało brak możliwości kontaktu ze znajomymi.

To tylko przykład danych, z jakimi mamy do czynienia, ale wydaje się, że właśnie aspekty relacyjne cierpią na życiu online najmocniej, mimo że wydaje nam się, że w sieci też można być w kontakcie.

Dziękuję za rozmowę.

*Anita Janeczek-Romanowska – psycholog dziecięcy, autorka bloga byćbliżej.pl

Jak oceniasz ten tekst?
Dobry
1
No, nie wiem
0
Świetny
0
Uwielbiam
0
Zwariowany
0
View Comments (0)

Leave a Reply

Your email address will not be published.

(c) 2012-2024 Ekomedia   |   wykonanie: BioBRND.pl