Rodzicielstwo bliskości. Czym jest i jakimi zasadami się kieruje?
Z tego artykułu dowiesz się:
Rodzicielstwo bliskości doskonale wpisuje się w potrzebę wzajemnego szacunku. Opiera się na zrozumieniu emocji i potrzeb małego człowieka, dając mu prawo do wyrażania własnego zdania. W ostatnich latach jednak bywa mocno krytykowane. Czy zatem rodzicielstwo bliskości przeżywa kryzys? Zapytałam o to Karlę Orban, psychologa pracującego w duchu Porozumienia bez Przemocy i w oparciu o Rodzicielstwo Bliskości.
Co to jest rodzicielstwo bliskości?
Jak należy definiować rodzicielstwo bliskości?
Karla Orban*: Rodzicielstwo bliskości to luźne tłumaczenie z języka angielskiego. W rzeczywistości termin attachment parenting oznacza „rodzicielstwo oparte na przywiązaniu” i odnosi się do teorii więzi Johna Bowlby’ego. Do dziś zresztą uważamy wkład Bowlby’ego za kluczowy dla współczesnej psychologii. Nikt przed nim nie zajmował się tak szeroko znaczeniem dostępnego emocjonalnie, responsywnego opiekuna w życiu dziecka.
W Stanach Zjednoczonych lat 80. XX wieku responsywność, czyli gotowość do odpowiadania na potrzeby, nie święciła jednak tryumfów.
W Polsce to również był czas restrykcyjnych metod wychowawczych.
To prawda. Zarówno tu, jak i w Stanach praktykowano wówczas treningi snu oparte na wypłakiwaniu, wprowadzano zdecydowaną dyscyplinę i sztywną rutynę już od wczesnych miesięcy życia dziecka. Odpowiedzialność za wychowanie spoczywała głównie na matkach, które zewsząd straszono konsekwencjami noszenia czy współspania z niemowlęciem.
W opozycji do tych przekonań stanął pediatra William Sears, który stworzył pojęcie rodzicielstwa bliskości. Z żoną Marthą napisał ponad 40 poradników rodzicielskich, stając się adwokatem bliskości fizycznej, reagowania na sygnały dziecka i podążania za intuicją.
Searsowie nigdy nie propagowali rodzicielstwa zasad i reguł – właśnie z takim trendem polemizowali. O swoim podejściu mówili raczej w kategoriach filozofii wychowawczej niż zbioru nakazów, za którymi podążać ma rodzic.
Filary rodzicielstwa bliskości
Skąd zatem przekonanie, że w rodzicielstwie bliskości jest mnóstwo wymogów, które musi spełnić rodzic?
W Polsce Searsowie są najbardziej znani z „Księgi Rodzicielstwa Bliskości”. Piszą w niej o „filarach rodzicielstwa bliskości”, czyli praktykach, które uważają za wspierające w budowaniu bezpiecznej więzi z niemowlętami.
Dzisiejszym czytelnikom te strategie mogą się wydawać oczywiste, ale 40 lat temu takie nie były. Oddziały poporodowe nie przewidywały wspólnego pobytu matki z noworodkiem, nie przywiązywano dużej wagi do bliskości fizycznej. Mleko modyfikowane było promowane właściwie bez ograniczeń jako niemalże cudowny specyfik. Straszono, że noszenie niemowląt będzie miało opłakane skutki i że trening snu należy zacząć jak najwcześniej, by rozkapryszone dzieci „nie manipulowały” rodzicami w nocy.
Searsowie nie tyle chcieli, by wszyscy rodzice spali w jednym łóżku z dziećmi, karmili piersią czy motali je w chusty, co czuli się wolni i mieli za sobą autorytet medyczny, by tak zrobić.
Trudno mi powiedzieć, dlaczego Searsów cytuje się tak wybiórczo. Mimo że jednym z filarów jest „Pamiętaj o równowadze i granicach”, częściej czytam, że bliskościowi rodzice to tylko tacy, którzy chustują czy współśpią. Searsowie tymczasem wielokrotnie podkreślali, że to rodzic wybiera, które z zaproponowanych praktyk będzie stosował. Nie ma zestawu kryteriów, które określają, kto jest bliskościowym rodzicem, a kto nie i dlatego tak łatwo wciąga się do worka rodzicielstwa bliskości działania, które nie mają nic wspólnego z filozofią Searsów.
Może w takim razie rodzicielstwo bliskości nie jest już tym, czym było na początku?
Z całą pewnością ewoluuje, zwłaszcza lokalnie. W Polsce mocno czerpiemy z Porozumienia Bez Przemocy (Non-Violent Communication, NVC®). Gdy mówimy o potrzebach dzieci czy dorosłych, strategiach, granicach, komunikacji – odwołujemy się nie tyle do Searsów i teorii więzi, co do pojęć NVC. W Stanach Zjednoczonych ten trend nie jest taki silny.
Coraz częściej odchodzi się też od samej nazwy „rodzicielstwo bliskości”. Zamiast tego mówi się o czułym rodzicielstwie (ang. gentle parenting).
Rodzicielstwo bliskości na gruncie szkół i przedszkoli
Kim jest „bliskościowy rodzic”?
To najczęściej ten, który rezygnuje z kar i nagród, wychowania opartego na sile i strachu oraz próbuje zrozumieć, z czego wynika zachowanie dziecka zanim dobierze metody wychowawcze. Celem jest to co zawsze – wychowanie szczęśliwego człowieka, który potrafi budować satysfakcjonujące relacje i zadbać o siebie.
Czy jednak rodzicielstwo bliskości odnosi się wyłącznie do środowiska domowego? Czy może zostać przeniesione na grunt żłobków, przedszkoli i szkół?
Podstawowym założeniem tego nurtu jest uznanie, że dziecko – podobnie jak dorośli – ma prawo do emocji, potrzeb i szacunku, a te wartości jak najbardziej można przełożyć na pracę pedagoga czy nauczyciela. Dziś coraz więcej placówek deklaruje, że nie chce stosować kar i nagród, a gdy pojawiają się trudne zachowania, będzie szukać ich przyczyny, by lepiej dostosować swoje interwencje i uczyć dziecko radzić sobie z tym, w czym obecnie ma deficyty.
Szkoły i przedszkola są bardziej otwarte na głosy rodziców i nie zamykają się przed nimi na cztery spusty. Często deklarują, że dbają o komunikację osobistą zamiast oskarżeń i etykietowania, a rozwój emocjonalno-społeczny jest równie ważny, o ile nie ważniejszy niż formalna edukacja i realizacja programu nauczania.
Brzmi trochę nierealnie.
Na pewno wymaga więcej świadomości i wiedzy niż podejście czysto behawioralne czy podążanie utartymi drogami.
Z uwagi na to, że nie ma formalnych kryteriów oceny czy jakieś miejsce albo człowiek „jest bliskościowy albo nie”, dobrze jest sprawdzać, co dana placówka rozumie jako takie. Jeśli odwołują się do Porozumienia bez Przemocy czy Rodzicielstwa Bliskości, jak to rozumieją? Czego nie robią, a czego robią więcej? Może się okazać, że ich definicja odbiega od naszej.
Namawiam do tego, żeby rozmawiać z kadrą i dyrekcją placówki, do której posyłamy nasze dziecko i pytać o to, co wydaje nam się ważne w edukacji i opiece. Niekiedy zdarza się, wybierzemy niepozorne przedszkole, które nie reklamuje się jako bliskościowe, a mimo to traktuje dzieci podmiotowo, dokształca personel i dba o kontakt z rodzicami.
W pułapce rodzicielstwa bliskości
Rodzicielstwo bliskości bywa dziś mocno krytykowane.
Zauważ, że nie tylko rodzicielstwo bliskości, ale rodzicielstwo jako takie przechodzi dziś głęboki kryzys. Wiele skrajności, które obserwujemy wśród rodziców to pokłosie tego stanu, a nie jego przyczyna. Zarówno rodzice, którzy w miejscach publicznych grożą dziecku przemocą fizyczną, jak i ci, którzy w podążaniu za potrzebami dziecka zatracili swoje własne, są w swoim zadaniu bardzo osamotnieni i wyczerpani.
Wypalenie rodzicielskie to coraz częściej stosowany termin i dotyka wielu rodziców, nie tylko tych, którzy podążają jakąś formalną ścieżką wychowawczą. Pracowaliśmy z rodzinami w kryzysie na długo zanim ktokolwiek zaczął mówić o rodzicielstwie bliskości, bo rodzice zawsze szukali swojej drogi. Bazują na tym, czego doświadczyli jako dzieci, na swoich kompetencjach i słabościach, a przede wszystkim adaptują się do wydarzeń życiowych i warunków, jakie mają. Dlatego nie ma rodziców idealnych i, na szczęście, nie musi być.
Co masz na myśli, mówiąc o samotności w rodzicielstwie?
Przez tysiące lat wychowywanie dzieci było zadaniem grupowym. Domy międzypokoleniowe nie były rzadkością, a nawet jeśli nie mieliśmy pod ręką swoich rodziców, częściej niż obecnie mogliśmy liczyć na pomoc krewnych czy znajomych.
Obecnie wiele rodzin nie może wspomóc młodych rodziców, bo sami pracują lub mieszkają bardzo daleko. Wiek rodzenia pierwszego dziecka już od dawna nie jest ujednolicony. Gdy ja przychodziłam na świat, równolegle z moją mamą rodziło kilka jej licealnych koleżanek. Podobnie miała moja babcia i prababcia.
Dziś, gdy ja posyłam do szkoły swoje najstarsze dziecko, dzieci moich znajomych dopiero się rodzą lub kończą podstawówkę. Z wieloma z nich nie spotkałam się na tym samym etapie rodzicielstwa i nie mogłyśmy przejść przez to razem. Nie mogłam zostać z ich niemowlakami, bo byłam ponownie aktywna zawodowo, podobnie jak ich rodzice. Dzisiejsze rodzicielstwo może być więc bardzo samotne. Z tej samotności wynika przemęczenie, a wtedy trudno o równowagę.
W drugiej części naszego wywiadu rozmawiamy o pułapkach rodzicielstwa bliskości i najczęściej powtarzanych mitach (kliknij, by przeczytać).
Dziękuję za rozmowę.
*Karla Orban – psycholog, psychoterapeutka, certyfikowana specjalistka perinatalnego zdrowia psychicznego PMH-C.