Luluś i księżniczka Tulisia w Królestwie Pralki i Garnka … czyli o smutkach urlopu macierzyńsko-wychowawczego.
4 lata bez konkretnej pracy, od pół roku z maluszkiem nr 2
Tyle lat nauki, wielkich aspiracji i niezliczonych pasji, które pochłaniały bez końca i na zawsze. I co? I nic. W pralce kolorowe pranie, a w kuchni pieczony indyk pachnie na zmianę z bulgoczącymi brokułami. Luluś wisi mi na biodrze kręcąc się niemiłosiernie próbuje chwycić kanapkę, którą wciągam w pośpiechu. Jeszcze tylko umyję naczynia, jedną ręką oczywiście, bo Luluś odłożony samemu sobie to Luluś zły. I tak od rana do wieczora. Codziennie.
Najgorsze miało być już za mną – feralne trzy pierwsze miesiące kolek i płaczu bez przyczyny. Luluś kończy dziś sześć miesięcy, a ja zamiast świętować pogrążam się w moich
egzystencjalnych labiryntach głębokiej analizy. Miało być tak pięknie. Miało być inaczej, bo przecież pięknie jest. Na swój sposób. Chodzi o to, że czegoś mi brakuje.
Dzisiaj są Andrzejki. Księżniczka wywróżyła sobie palmę, czyli dalekie podróże. Wspaniale, choć łza w oczach jej się kręci, bo chciała wywróżyć koronę. Nie mogę sobie przypomnieć moich woskowych wylewanek z dzieciństwa, ale nie przypominam sobie, aby wyszedł mi garnek lub pralka… Jak mawiała ciocia Irenka : „Kobieta powinna wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim, chociażby po to, aby odpocząć od dzieci”. Ja nie wróciłam, bo nie miałam dokąd wrócić. Tuż przed narodzinami księżniczki pożegnałam się z pracą, mówiąc, że nadszedł czas błogiego macierzyństwa. Nie myślałam wtedy, że będę chciała wrócić. A gdy się wraca to lepiej mieć dokąd.
Zanim urodził się Luluś byłam u psychologa. Chciałam ustrzec się przed depresją poporodową, która musnęła mnie po narodzinach Księżniczki. „Musisz mieć cel.
Wizję Dobrej Przyszłości dla siebie jako jednostki” – powiedziała mądra Pani . I tak zrobiłam. Wizja świetlanej przyszłości i mojej kariery płonęła najmocniej tuż po narodzinach Lulusia. Potem przyszły nieprzespane noce i wizja przygasła. Na nic nie miałam już siły! Nie wspominając nawet o podsycaniu nadzieją mojej wizji! Przestałam wierzyć w wizję, zaczęłam wątpić w lepsze jutro. Królestwo Pralki i Garnka zaczęło stanowić realne zagrożenie dla mojej tożsamości. Podobno rozleniwiony umysł prowadzi do spadku ilorazu inteligencji. A jeśli wkrótce zabiorą mi magistra? Rodzina współczuje, że „w domu siedzę”. Taka kreatywna i mądra i tak skończyła- szepczą życzliwi. Może niezaradna życiowo? A może zbyt leniwa? Przecież mogę uczyć w szkole. W gimnazjum- to dopiero wyzwanie! Dlaczego nie?
Mężowski kręci nosem:
– Możesz iść, jak chcesz. Ale pewnie w szkole to na opiekunkę nawet nie zarobisz! I jeszcze ci auto porysują, jak postawisz bombę!- Trudno się z nim nie zgodzić. Pogorszę sobie jak nic.
A może po prostu to jeszcze nie ten moment. Biegowi wydarzeń w królestwie Pralki i Garnka trzeba się poddać. Nie na długo, oczywiście. Każdy urlop wychowawczy kiedyś się kończy. Warto myśleć, co będzie potem. Warto planować, bo później nie będzie już czasu. A ja już mam plan. 3,2,1, ….start!
tekst : Gosia Tyszkowska