“Dollsgallery” – lalki tworzone z pasją. Wywiad z Justyną Rafińską- Zając – twórczynią marki Dollsgallery.

Bardzo się cieszę, że zaprosiłaś mnie do swojego domu, w którym już od progu, poprzez wystrój wnętrz, dobór kolorów można zauważyć Twój zmysł artystyczny, to co widzę tutaj można zobaczyć też w lalkach, które szyjesz, które są estetyczne, kolorowe i wykonane z niezwykłą precyzją. Osobiście jestem nimi zauroczona. A jak to się wszystko zaczęło? Co Ciebie zainspirowało?
Dziękuję za miłe słowa, a jak się zaczęło? Jakieś 3 lata temu oglądałam z mężem program, w którym pokazano ręcznie robione maskotki. Mąż wówczas powiedział: Może też spróbujesz takie zrobić? Podjęłam wyzwanie i następnego dnia (to była niedziela) wstałam o 5 rano i uszyłam z T-shirta polo niebieskiego słonika. Zarówno mąż jak i syn byli zachwyceni, następnie moje dzieło zobaczyli znajomi i także im się bardzo spodobało. I tak spod mojej igły zaczęły wychodzić przeróżne zwierzątka, na początku jedne mniej drugie bardziej udane. Mój syn miał wówczas wiele przytulanek:)
No tak sam pomysł to inspiracja z programu, ale powód szukania tej inspiracji był już całkiem inny…
Najważniejszą rzeczą dla mnie po urodzeniu dziecka było pogodzenie macierzyństwa z pracą. Chciałam znaleźć zajęcie, które pozwoliłoby mi na zajmowanie się synem i jednocześnie pracę zarobkową, bez konieczności zatrudniania opiekunki. Nie chciałam tylko zajmować się dzieckiem i siedzieć w domu, chciałam działać. Początkowo szyłam z materiałów, które miałam w domu, wszystko odręcznie, z czasem kupiłam maszynę do szycia i materiały.
Rozumiem, że jesteś samoukiem?
Można tak powiedzieć, nigdy nie uczyłam się szyć, ale ta umiejętność musiała już we mnie być, musiało to już we mnie siedzieć, pamiętam, że jeszcze w liceum kupowałam ciuchy w lumpeksach i przerabiałam wedle swojego gustu i to także spotykało się z aprobatą.
Teraz głównie szyjesz lalki …
Chwilę musiałam się tego nauczyć. Metodą prób i błędów (zmarnowałam zaledwie pół metra materiału) osiągnęłam zamierzony efekt. Teraz wykonuję dwa rodzaje laleczek. Są lale w płaszczykach z kolorowymi guziczkami dla dziewczynek od trzeciego roku życia i lale z serii MY FIRST DOLL, czyli jak sama nazwa sugeruje są to laleczki dla najmłodszych, bez małych, twardych elementów. Każda lalka, którą szyję jest inna. Ciągle mam jakiś inny pomysł i jak już coś wymyślę to chcę to natychmiast zrobić.
Dlatego często wstajesz wcześnie rano?
Tak wstaję o 6.00, wówczas w domu jest cisza, uwielbiam to! wypijam poranną kawę, chwilę spaceruję z psem, a następnie zasiadam do maszyny i szyję. Jedną lalkę szyję ok 4 – 5 godzin, najtrudniejsze są ręce i nogi, bo najtrudniej jest je wypchać.
A właśnie czym są wypchane lalki? I w ogóle jakich materiałów używasz do ich szycia?
Środek lalki to antyalergiczna, przyjazna dla środowiska i dziecka włóknina silikonowa, a same lalki są szyte z dobrej jakości bawełny, w którą zaopatruję się w Bydgoszczy. Lale można śmiało prać.
Gdzie obecnie sprzedajesz swoje lalki?
Są to głównie sklepy internetowe: ArtMadam, DecoBazaar, Artillo i DaWanda. Można mnie także znaleźć na facebooku
A jakie są Twój marzenia? Masz jakieś dalsze plany?
Wiem jedno, nie chciałabym już {nigdy} pracować w biurze i chociaż praca na etacie zapewnia stały dochód to wolę jednak robić to co lubię – po prostu tworzyć, szyć szyć szyć – czuję się w tym spełniona. Odnośnie marzeń to chciałabym zrobić na poddaszu pracownię z prawdziwego zdarzenia, oczyma wyobraźni widzę półki i regały a na nich materiały, koronki, szpule z wyciąganymi koralikami i tasiemkami …
To życzę Tobie tego z całego serca i dziękuję za gościnę
Rozmawiała Justyna Szulczewska