Mama z pasją odsłona dziesiąta - Mamywsieci.pl
Teraz czytasz...
Mama z pasją odsłona dziesiąta

Planer na Dobry Rok

Mama z pasją odsłona dziesiąta

W dzisiejszej odsłonie przedstawiamy nieco odmienną pasję niż dotychczas. Zamiast listopadowej szarugi za oknem, proponujemy Wam wraz z mamą z Bydgoszczy Agnieszką Molik- Matygą  podróż …

Agnieszka zaraża niesamowitym optymizmem, spotkanie z nią jest jak przygoda, a jej opowieści z podróży powodują, że chcemy ba ! pragniemy także oderwać się od naszej rzeczywistości i pojechać w nieznane …

Odkąd w naszym życiu pojawił się mały podróżnik Igor , niektóre z naszych wypraw całkowicie podporządkowaliśmy Igorowi i Jego „czterokołowcowi”.Kilka miesięcy temu zdecydowaliśmy, że Igi przeszedł wszelkie wyjazdowe próby pomyślnie i jest gotowy na „wielką wyprawę”. Pozostało tylko pytanie dokąd? Śledziliśmy oferty linii lotniczych i liczyliśmy na dobrą – cenowo i turystycznie ofertę. Kupno biletu podzieliliśmy na dwa etapy. Najpierw bilet Lufthansy ( w bardzo korzystnej cenie) do Singapuru. Wiedzieliśmy, że stamtąd będziemy mieli duże możliwości wyboru dalszej trasy. Podobała nam się również możliwość ponownego odwiedzenia tego wielokulturowego i fascynującego miasta- państwa. Tym razem jednak z Igorkiem. Oferta Etihad Airways do Brisbane pojawiła się w samą porę. Los ( a właściwie linie lotnicze) zadecydował za nas, a my nie mieliśmy nic przeciwko takiemu rozwojowi wydarzeń.

Singapur po raz kolejny nas oczarował. Tym razem jednak odkryliśmy go z zupełnie innej perspektywy-państwa/miasta przyjaznemu dziecku , oraz miejsca, które daje możliwość poznania wielu kultur, religii i narodowości.

Poranki zaczynaliśmy w indyjskiej dzielnicy jedząc dosę z sosami. Potem odkrywaliśmy Singapur oczami naszego Igorka.

Zabawa- Na wyspie Sentosa wzięliśmy udział w pokazie delfinów i fok. Bawiliśmy się na plaży, jeździliśmy gumowymi samochodzikami- the ludge, kilka godzin spędziliśmy w Universal Studio bawiąc się pośród bohaterów popularnych bajek i filmów dla dzieci.

Kultura- Parada Miłości i Wody zrobiła na nas ogromne wrażenie. Na początku lutego Singapur celebrował Nowy Rok Smoka. Tysiące ludzi, wielobarwne stroje, smoki ziejące ogniem, i oczywiście niemiłosiernie głośna muzyka. To musiało podobać się naszemu maluszkowi. Singapur daje niesamowitą możliwość poznania wielu kultur i narodowości. Jednego dnia Igorek poczuł zapach i smak dzielnicy indyjskiej, chińskiej i arabskiej. Na szczęście przemieszczanie się po Singapurze to sama przyjemność. Warto jednak pamiętać o kupnie The Singapore Tourist Pass ( specjalny bilet 1, 2 lub 3 dniowy na wszystkie środki transportu tylko dla turystów. Więcej informacji na www.thesingaporetouristpass.com).

Natura- Ci, którzy Singapur kojarzą tylko z drapaczami chmur, tłumem ludzi i elektroniką koniecznie powinni wybrać się na małą wysepkę Pulau Ubin. To ostatnia istniejąca wioska w Singapurze. Po krótkiej podróży łódką ( wypływa z Changi Point Ferry Terminal) znajdujemy się na wysepce, na której czas zatrzymał się w latach 60-tych ubiegłego wieku. Jedyny sposób zwiedzania wyspy to rower ( no i oczywiście na piechotę). Igorek miał wielką frajdę oglądając wyspę w foteliku roweru.

Obecność naszego synka w Singapurze dała nam możliwość poznania nowej twarzy tego niezwykłego miejsca. Nasza podróż nabierała rozpędu…

Lot do Brisbane trwał 7 godzin. Uf, mogło być gorzej… Nasza wyprawa obejmowała 3-dniowy pobyt na wyspie Stradbroke ( niecała godzina promem od Brisbane) i jazdę po wschodnim wybrzeżu ( Queensland, New South West, Victoria i South Australia)z Brisbane do Adelajdy na południu. Drogę powrotną uprościliśmy- z Adelajdy do Brisbane lecieliśmy samolotem.

Wyspa Stradbroke to idealne miejsce dla rodzin z małym podróżnikiem. Oferuje słoneczną pogodę, szerokie puste plaże i owoce morza prosto od miejscowego rybaka. Jeśli dołączymy do tego misie koala sennie zwisające z pobliskich drzew i kangury stojące przy drodze to rysuje się nam pełny obraz tego idyllicznego miejsca. Schronisko młodzieżowe Manta Lodge w Point Lookout swoim luzackim charakterem dopełniło całość wakacyjnego obrazka. Błogie nic nierobienie na Stradbroke było nam bardzo potrzebne. Czekało nas przecież 4000 km z Brisbane do Adelajdy…

To była naprawdę jazda! Igorek miał okazję pogłaskać kangury i misie koala w rezerwacie Lone Pine Koala Sanctuary. Płynął promem po zatoce w Sydney. Przejechał cudowną, zapierającą dech w piersiach trasę the Great Ocean Road zakończoną noclegiem w urokliwym rybackim miasteczku Port Fairy. Zaznajomił się z właścicielem schroniska w miasteczku Port Elliot, które okazało się świetną bazą wypadową do winnic McLaren i Barossa. Zobaczył Melbourne, Adelajdę i Brisbane.

Co najważniejsze i dla nas najpiękniejsze- nasz synek miał cały czas kontakt z nowymi sytuacjami miejscami i ludźmi ( Australijczycy są bardzo przyjaźnie nastawieni do turystów), Czas, który razem spędziliśmy był dla nas bezcenny.

Agnieszka organizuje wyprawy „skrojone na miarę”

jesli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej zapraszamy na 

www.igitravel.pl

Zobacz także
Mama daje chorej córce kubek herbaty

 

Jak oceniasz ten tekst?
Dobry
0
No, nie wiem
0
Świetny
0
Uwielbiam
0
Zwariowany
0
(c) 2012-2023 Ekomedia   |   wykonanie: BioBRND.pl