"Dobrym rodzicem być..." cz.3 "Czy w naszym domu panują zasady?" - Mamywsieci.pl
Teraz czytasz...
„Dobrym rodzicem być…” cz.3 „Czy w naszym domu panują zasady?”

Planer na Dobry Rok

„Dobrym rodzicem być…” cz.3 „Czy w naszym domu panują zasady?”

Dzieciom łatwiej żyje się w świecie, gdzie dokładnie wiadomo, co i kiedy można robić. By dobrze funkcjonować potrzebują jasnego, przewidywalnego i konsekwentnie przestrzeganego przez dorosłych systemu zasad. Dzięki temu czują się pewne i bezpieczne. Z kolei zasady pozwalają na wyegzekwowanie polecenia, ponieważ wykluczają niepotrzebną dyskusję. Zasada stanowi bazę, do której zawsze możemy się odwołać. Jednak w codziennym życiu oprócz zasad posługujemy się także normami. Na czym polega różnica? Normy to wskazówki jak należy właściwie się zachować i tak: normą jest to gdy mówimy do dziecka „pilnuj porządku w swoim pokoju”, natomiast zasadą będzie „brudne rzeczy zanoś do kosza w łazience”. Bardzo często słyszę odprowadzając synka do szkoły jak mamy żegnając się szepczą swoim pociechom „pamiętaj bądź grzeczny”. To ogólne sformułowanie, które nie daje dziecku żadnych wskazówek. Nasz pociecha nie wie jakich zachowań od niego oczekujemy mówiąc „bądź grzeczny”. To zadanie, któremu nigdy nie sprosta, bo nie wie na czym ono polega. Ale gdy usłyszy od mamy na pożegnanie „słuchaj pani i nie biegaj po korytarzu” wie, jakie są wobec niego oczekiwania, prawda? Dlatego niezmiernie ważne jest aby zasady przyjęte w naszych domostwach były jasne dla

wszystkich. Ze starszym dzieckiem można wspólnie ustalić pewne zasady i oczywiście w takiej sytuacji wszyscy konsekwentnie ich przestrzegamy! Warto je spisać i powiesić w widocznym miejscu. Zawsze możemy odwołać się do nich aby uniknąć zbędnych dyskusji a nawet konfliktów. Ważne aby zasady sformułowane zostały w sposób pozytywny. Dlaczego? Syneczku nie wysiadaj z tramwaju na każdym przystanku! Mówi mama. Co myśl synek? Dlaczego nie? Przecież to taka fajna zabawa, przecież już umiem otworzyć i zamknąć drzwi! Takie sformułowanie podpowiada malcowi co może zrobić, stanowi dla niego wskazówkę. Wystarczy przeformułować zdanie w taki sposób „ w tramwaju stoisz lub siedzisz tylko przy mnie” i już wiadomo co wolno czego nie.
Tworząc domowe zasady trzeba wziąć pod uwagę możliwości dziecka w zakresie zapamiętywania nowych rzeczy, wiek a przede wszystkim nasze możliwości egzekwowania zasad! To niezmierne ważne aby się nie pogubić wcielajmy w życie po jednej zasadzie na tydzień. I przestrzegajmy ją wszyscy, zwłaszcza my rodzice, gdyż każdy wyjątek powoduje to, iż dziecko widzi szansę na pozbycie się niechcianego obowiązku. Trudno wymagać czegoś od dziecka skoro samemu uważa się to za coś niezbyt ważnego, prawda? A dzieci to wyśmienici obserwatorzy. To nasze zachowanie naśladują. Po co odnosić brudne rzeczy do kosza w łazience, skoro tata zostawia je przy łóżku. Dlaczego mam chodzić w kapciach kiedy mama chodzi w skarpetach? I jak wytłumaczymy to dziecku?, że zasady obowiązują tylko jego bo nam dorosłym wszystko wolno?

Konsekwencje
Zmotywowani ustalonym systemem zasad, który zawisł na lodówce przypięty kolorowymi magnesami musimy ustalić konsekwencje za przekroczenie zasad.
Konsekwencja musi być działaniem zaplanowanym, niezależnym od nastroju czy złości dorosłego i wprowadzana zaraz po przewinieniu. Myślę, że konsekwencje warto przedyskutować ze starszymi dziećmi, ponieważ rozmawiamy nie o uczuciach ale o łamaniu zasad. Konsekwencja musi mieć określoną wielkość i czas trwania, ponieważ dużo łatwiej i skuteczniej jest wprowadzać krótkie konsekwencje. Zbyt długie konsekwencje często kończą się naszym „wymiękaniem”, zdarza się, że zapominamy, niestety nasze pociechy doskonale pamiętają i przy najbliższej sposobności nam o tym przypomną.
Teraz druga strona barykady. Nasze ukochane dzieci. Podobno istnieją takie, które godzą się z poniesieniem konsekwencji. Większość, do których należy i moja pociecha próbuje wymuszać na nas odejście od konsekwencji. To sygnał, że nasz ukochański/ska czuje się sfrustrowany/na –czyli konsekwencja jest SKUTECZNA! Ale to nie koniec! Dzieci będą nas prowokowały, aby sprawdzić czy podchodzimy poważnie do nowych metod wychowawczych, czy jest to raczej słomiany zapał i za jakiś czas wrócimy do punktu wyjścia.
Thomas Pelan opisał dziecięcą artylerię.
1.Marudzenie – dziecko chodzi za nami i powtarza „proszę, proooszę, proooooszę, tylko raz”- jeśli im ustąpimy dostaniemy nagrodę w postaci ciszy i braku marudzącego dzieciaka nad uchem.
2. Wybuch złości-bardzo widowiskowa metoda. Gdy nie ma widowni nie działa.
3. Groźby – podczas dużej złości zdarza się, że padną słowa „ ucieknę z domu” (moja znajoma zaczęła pakować dziecko, to oniemiało i zrozumiało). Gdy ustąpimy pokażemy, że dziecko ma asa w rękawie i jego groźby silnie na nas działają.
4. Bycie męczennikiem – dzieci wiedzą, że kochamy ich ponad wszystko i chcemy, by czuły się szczęśliwe, więc inscenizują pokaz jak życie stało się dla nich udręką. I co? Mięknie nam serce…
5. Podlizywanie się, czyli teraz już będę idealny – nasze sprytne dziecko pokaże nam, że nasza metoda przyniosła oczekiwane rezultaty i chyba już nie ma sensu dotrzymywać jej do końca?
6. Uderzenie, zniszczenie przedmiotu- to najsilniejsze zachowanie. Za zniszczony przedmiot można potrącić z kieszonkowego.
Nasi milusińscy korzystają z jednej lub z wielu strategii jednocześnie. A jeśli zauważy, że uodporniliśmy się na jedną zacznie testować kolejną. Zwykle dzieci przechodzą od technik „spokojniejszych” do bardziej inwazyjnych. Cudownie być rodzicem prawda? Na szczęście mamy i my swoje metody ;).
cdn…
Tekst: Julita Malicka
opracowano na podstawie materiałów z warsztatów w Poradni Psychologiczno Pedagogicznej

Jak oceniasz ten tekst?
Dobry
0
No, nie wiem
0
Świetny
0
Uwielbiam
0
Zwariowany
0
(c) 2012-2023 Ekomedia   |   wykonanie: BioBRND.pl